Myśliwski Wiesław „Traktat o łuskaniu fasoli”

„Traktat o łuskaniu fasoli” Wiesława Myśliwskiego, tak jak pozostałe książki autora, jest refleksją na temat ludzkiego życia. Przez to zmusza czytelnika do zastanowienia się nad własnym losem. Narrator monologu skierowanego do tajemniczego przybysza dokonuje bilansu swojego życia przy wspólnym łuskaniu fasoli. Autor zaprasza nas w podróż w przeszłość i to przeszłość subiektywną, bo opowiedzianą z punktu widzenia jednego człowieka, którego pamięć w dodatku może być zawodna, więc wspomnienia są przemieszane i nieuporządkowane. Mimo tego „bałaganu” powieść czyta się z przyjemnością. Jest to piękna i mądra książka, do której chce się powracać.

DKK Ryn

Często tak się dzieje, że sięganie do przeszłości jednego, konkretnego pokolenia może okazać się „stąpaniem po kruchym lodzie”. W przypadku Traktatu o łuskaniu fasoli już w samym tytule dokonuje się sprzeczność w pojmowaniu treści utworu.

Taka zwykła czynność – łuskanie z suchych strąków błyszczących ziaren nerkopodobnych paciorków. Tylko tyle. Jednak to wszystko, co dzieje się obok tej czynności jest bardzo interesujące.

Bohater Traktatu to wyjątkowy człowiek. Jego rozważania nad sensem życia, przemyślenia, rozmowy z wyimaginowanym gościem są na tyle interesujące, że czytelnik znajduje w nich swoje życie, swoją samotność i tęsknotę do rozmowy o niczym. Ale rozmowy...

Zamierzony przez autora monolog bohatera wprowadza początkowo czytelnika w błąd. Myśliwski celowo kieruje temat rozmowy na fakty z przeszłości bogatego życia bohatera. Mamy tu do czynienia z częstymi powrotami do tego, co było kiedyś. Nawet najbardziej odległe fakty zawsze wracają kiedy chcemy o nich zapomnieć. Ocalenia z pożogi wojennej pozostawiło w psychice bohatera tak głębokie ślady, że miały wpływ na jego przyszłość, jego emocje i tęsknotę do ludzi. Przeżywa to czego uczestnikiem było pokolenie wojny i pierwszych powojennych lat. Młodzi, silni, aktywni ludzie tęsknili do zabawy. A wraz z zabawą i wypitym alkoholem dochodziło do bójek, kłótni, nieporozumień. Takie były realia życia W Ochotniczych Hufcach Pracy. Tak wychowywano młode pokolenie Polaków do pracy w nowej socjalistycznej Polsce. To nic, że wszy, pchły i pluskwy były wszędzie. To nic, że nie było nowych, ładnych ubrań. To nic. Za to był dach nad głową, jedzenie i nauka. To nauka powodowała, że młodzi ludzie mieli nadzieję na lepszą przyszłość niż ich rodzice. To właśnie oni wyszli „ze spalonych wsi i miast” żeby budować coś, o czym jeszcze nie bardzo wiedzieli jak wygląda. Propaganda jednak robiła swoje. Ich marzenia skrojone były na miarę ich ówczesnych możliwości. Naszemu bohaterowi zaimponował kapelusz. Miał być pilśniowy, elegancki, pański i być symbolem dobrego smaku i rangi. To dawne marzenie staje się dziś dziwne i śmieszne. Podobnie miała się rzecz z puzonem. Ale kiedy pochodzi się z małej wsi, z której nie było możliwości wyjazdu takie elementy nowego życia stawały się symbolami wielkiego świata i były przepustką do lepszego życia i ewentualnego wyjazdu za granicę.

Stryj Jan to historia tego co minęło bezpowrotnie, ale w świadomości małego chłopca pozostało na całe życie. Nie tylko niesamowita historia pochodzenia stryja, ale jego wojenne przeżycia, o których często opowiadał, a potem ta niesamowita wprost droga do zaplanowanego samobójstwa.

Myśliwski stara się fabułę powieści potraktować jako obraz pewnej wybranej grupy ludzi na tle historycznych wydarzeń w powojennej Polsce. Wprowadzając nas w świat dialogów z nieznajomym wciąga czytelnika w sprawę rozliczania się z przeszłością. Okazuje się, że nie można się z nią rozliczyć do końca. Ta przeszłość już na zawsze pozostanie w świadomości bohatera. Można jedynie prostować swoje wyobrażenia o tym, co było, czego nie było, co będzie, a czego nigdy nie doczekamy. Taki jest właśnie jest traktat o łuskaniu fasoli. Traktat – sposób na rozliczenie się z tego co minęło, a w szczególności z postaw, zachowań i marzeń bohatera. A fasola? No cóż, można snuć opowieści przy darciu pierza, przy zdobieniu kraszanek, ale to czego doświadczyliśmy na własnej skórze nie odbierze nam nikt. Bo to jest najlepsza szkoła, którą z szyła nam życie. Pozycja godna polecenia pokoleniu, które na równi z bohaterem doświadczyło tego wszystkiego, co nazywane było przejściem na właściwe tory świadomości. W sumie to traktat o samotności człowieka, który uważa, że „życie to energia w końcu się wyczerpuje, albo życie to rzecz gustu albo się podoba albo nie”. Czyż nie ma racji.

Elżbieta Duch, DKK Morąg

◄cofnij